ŚWIATOPOGLĄD

Filozofia

Artykuły na tematy filozoficzne

Aktualne motto: Pracujemy, aby mieć czas na swoje sprawy i robić wtedy to, czego nie musimy.
- Arystoteles,  384-322 p.n.e.

2012-05-06 Kałuski Bogusław
O naturze. I o sposobie podejścia do tematu.

Pojęcie natury na długą historię. Chciałbym zwrócić uwagę, że natura to coś samodzielnego. A więc np. człowiek. Ale najpierw bez narzędzi. Bo człowiek lecący na Księżyc rakietą, to człowiek, który wyposażył się w narzędzia, a bez narzędzi można przecież żyć. - Dzisiaj, w ujęciach socjologizujących,  mówi się także o ekstensjach. Współczesne dziecko, nastolatek czy w ogóle wzrastający współcześnie człowiek, gdyby nie miał łatwego dostępu do sieci, albo gdyby nie miał przy sobie komórki, może czuć się „niekompletny”. Również dorośli traktują wiele „nowych” rzeczy czy czynności jako nieodłączne od bycia człowiekiem.

Natura to oczywiście także przyroda minerałów, roślin i zwierząt, lasów i gór, mórz i atmosfery, a także tzw. żywiołów, a więc ziemi i wody, powietrza i ognia. One wszystkie bowiem tworzą systemy, które działają jako całości, stabilizujące swoją formę oraz zmieniające się z upływem czasu (jak rodziny).

Ten byt samodzielny opisywany jest inaczej przez filozofów i inaczej przez naukowców, a jeszcze różnie w zależności od epoki i cywilizacji (a także od mody) z jakiej pochodzą i w jakiej działają. Tym niemniej pogląd naukowców minimalizuje naturę, a przynajmniej zajmuje się tylko spektrum dostępnym dla aktualnej nauki. Poglądy artystów, kapłanów i filozofów,  a także niektórych administatorów pozwalają patrzeć na naturę szerzej. Ale w nauce (typu science – a wg. scientystów nie ma innej nauki niż science) nie ma być mowy o gdybaniu. I to mimo stosowania takich pojęć jak „prawdopodobieństwo”, „logika wielowartościowa” czy „wielość światów”. W innych poglądach na świat optymizm jest praktycznie potrzebny. – Widoczny tu pluralizm nie musi (i nie powinien) oznaczać, że wartości są względne (niezależnie od tego, czy pojęcia wartości występują w danym światopoglądzie). – Na naukę, filozofię i inne typy wiedzy można spojrzeć tak, jak np. na łacinę czy angielski, a więc jako na języki posiadające swoje odmiany, a jednocześnie spójność i tendencję do rozprzestrzeniania się. Tłumaczenie modeli utworzonych w jednym języku na modele w innym języku jest wykonalne częściowo. Raczej potrzebna jest znajomość wielu języków, przynajmniej częściowa. Naukowcy raczej będą rugować pojęcie natury ze swoich języków lub traktować je roboczo, a w jego miejsce wprowadzać własne pojęcia, oparte na własnych zależnościach znaczeniowych (modelowych) i eksperymentalnych (a to zwykle w powiązaniu ze skonstrowaną aparaturą, narzędziami, technologiami).

Poglądy kapłanów oparte są na księgach uznanych przez nich za objawione oraz, mniej lub bardziej, podszyte są interesami instytucji kościelnych. Cuda są licencjonowane, co oznacza, że za cud uznaje się coś, co kapłani oficjalnie uznają i ugłaszają jako „cud”.

Poglądy naukowców są zmienne wraz z postępem nauk, ale cudów nie uznają jakichkolwiek, bo jeżeli naukowcy coś dopuszczają jako możliwe i wiarygodne, a do tego często konieczne, to starają się to czynić na podstawie wykrytych przez siebie praw. - Wiele rzeczy najpierw uważanych za niemożliwych okazało się jednak naturalnymi. Przykładem są przemiany pierwiatków czy wyprawy w kosmos. To stawało się na bazie wciąż odkrywanych, kolejnych zasad i nowo konstuowanych narzędzi. - Pogląd naukowców jest następujący: wszystko, co istnieje jest naturalne. Rzecz jest „tylko” w tym, aby coś móc stwierdzić.

Natomiast cuda to coś, czego nikt się w świecie (w naturze) nie spodziewał (nie przewidział), ani, gdy to coś się jawi, nie widzi jako możliwe (wytłumaczalne) na mocy aktualnego stanu nauk. Wobec tego, albo się ów fenomen „naukowo” neguje jako nierzeczywisty, albo podpiera z pomocą argumentów religijnych jako fakt możliwy dzięki interwencji boga lub istot / sił rodzaju innego (wyższego) niż te tu ziemskie. - O ile wśród roślin i zwierząt dopuszcza się ewolucje i mutacje (nie całkiem przewidywalne), to wobec ludzi istnieją w praktyce jakby (zmienne w czasie oraz regionalnie) katalogi tego, co możliwe i niemożliwe, powinne lub zakazane, mimo iż człowieka uznaje się za wolnego (choć to ostatnie nie zawsze ma miejsce w poglądach scjentystycznych).

Przytocze teraz kilka cytatów z hasła „Natura”, napisanego przez Mieczysława Krąpca dla: „Powszechna Encyklopedia Filozofii” http://www.ptta.pl/pef/index.php?id=hasla_a&lang=pl Trzeba wiedzieć, że M. Krąpiec uważał, że możliwe jest uprawianie filozofii bez koordynowania jej z nauką. Jako typowy filozof dawnego (przemijającego?) typu używał języka zakorzenionego w antyku.

O Tomaszu z Akwinu: „wskazał na naturę jako na realnie istniejący przedmiot ludzkiego poznania, którego to przedmiotu nasz intelekt nie wytwarza, lecz poznaje (ordinem rerum naturalium ratio non facit sed considerat), natury poznawanych rzeczy istnieją realnie.”

O Kartezjuszu: „Od czasów Kartezjusza przedmiotem ludzkiego poznania przestała być rzeczywistość istniejących rzeczy, a stały się idee tych rzeczy.”

O Kancie: „Człowiek może wtedy wartościowo coś poznać, gdy swe wrażenia (poznajemy bowiem spontanicznie nie rzeczywisty świat, ale nasze wrażenia) porządkuje przez aprioryczne pojęcia-kategorie myślenia.”

M. A. Krąpiec podsumowuje pisząc m.in.: „stwórcze działanie jest wolne, stąd wolność stanowi najgłębszy sens natury [...].”

We współczesnym świecie, przesączonym już niemal doszczętnie aktualnie popularnymi, choć już nieco przestarzałymi poglądami naukowo-technicznymi, dominuje wizja europejska, bo to w Europie wytrysło źródło nauki i ustalił się jej styl, choć teraz ma ośrodki na różnych kontynentach. Ta współczesna wizja jest połączeniem poglądu scjentystycznego (opieranie się na tym, co głoszą naukowcy) oraz, raczej w tle (lub nieświadomie), fragmentów wierzeń i / albo pomysłów filozoficznych. – Pogląd scjentystyczny jest racjonalistyczny i koniecznościowy, co należy rozumieć tak, że rzeczy zachodzą w sposób konieczny, nawet jeżeli przewidywanie nie zawsze jest wykonalne z powodów praktycznych, jak choćby ilości obliczeń lub z powodu braku wypracowanych modeli teoretycznych na każdy temat. Tym niemniej nauka coraz lepiej tłumaczy, jak to możliwe, że gorącą herbatę da się pić, gdy na nią dmuchać, albo jak człowiek leci na lotni czy w rakiecie. Problemem jednak jest to, że naukowcy odrzucają wszystko, co nie zostało wyjaśnione w obrębie nauk szczegółowych, a przecież te ostatnie są cząstkowe, więc w proporcji przypomina to zabieranie do domu pojedynczych kwiatków, a porzucanie czy odrzucanie łąki.

Natomiast filozoficzny czy religijny pogląd o tworzeniu (stwarzaniu) zakłada pojawianie się czegoś, co nie było konieczne (nie wynikało z poprzedniego stanu świata). - Takie sprzężenie elementów wizji (nauka + religia albo filozofia) jest jak kot z przywiązaną do ogona niewidzialną puszką. Pojęcie tworzenia jest więc przez naukowców redukowane do aktów artystycznych.

Z historii pozostały jednak lub współcześnie pojawiają się pytania, których naukowcy wzbraniają się „odpowiedzialnie” podejmować „z powodu braku danych”, które to dane, ewentualnie, stanowiłyby jeden z punktów oparcia (współcześnie akceptowalnych w świecie science) przy udzieleniu odpowiedzi. Bo co naukowcy mieliby powiedzieć o tak niepotocznych kwestiach jak bóg, anioły, lewitacja czy tzw. UFO? W zasadzie nie musieliby nic mówić, bo przecież twierdzą, że nie widać naukowych podstaw do tego, aby zabierać głos w tych sprawach, w tym także aby zaprzeczać istnieniu boga. Być może to nie są tematy dla naukowców, chyba że zmienią zakres i metodę swych działań (lecz czy to wtedy będzie nauka?) oraz gdy poprawią możliwości (także społeczne) nauki. Póki jednak co, aby nie wyglądać na dziwaków czy niedouczonych, albo folgując własnej niepewności czy próżności, autorytatywnie wkładają podobne pytania i wypowiedzi między legendy, cuda, albo chorobowe zwidy. Typowe wylewanie dziecka z kąpielą.

Przytoczone „zjawiska” musiałyby stać się nagminne, aby, wbrew rozpowszechnionej wśród naukowców logice, móc zostać przez nich uznane za „naturalne”. Wg.  standardów nauki każde coś (i słusznie) musi przecież dawać się zmierzyć, zważyć, zobiektywizować przy pomocy będących do dyspozycji narzędzi i teorii (a więc zwirtualizować). A jak się nie daje, to naukowcy mówią przesadnie: tego nie ma. Zamiast skromniej powiedzieć: teraz tego nie możemy zbadać. - Aktualnie historia jest jednak traktowna jak śmietnik lub co najwyżej obornik, a opowieści o UFO należą do krainy filmów, science fiction, czyli do krainy sztuki, a nie do kosmologii czy innej poważnej dziedziny. - Zaznaczam, że osobiście nie spotkałem się z cudem czy UFO, nie sprzedaję dewocjonalii, ani nie jestem producentem filmów w rodzaju „Gwiezdne Wojny”. Chodzi mi o zwrócenie uwagi na pozornie bezinteresowne dyskredytowanie przez naukowców większości obszarów stykających się z nauką, a nie opanowanych przez naukowców.

Jest oczywiste, że uczeni, czy to naukowcy czy filozofowie czy teologowie, podchodzili i podchodzą do sprawy natury tak, jak im to umożliwia osobista mentalność oraz im współczesna światopoglądowa atmosfera w której żyją. Pracując i wypowiadając się, sytuują się we wspólnotach (więzi rodzinne i inne nieformalne) oraz w społeczeństwie (więzi organizacyjne, prawne, zasady uczonych). Poza tym naukowcy są na czyimś garnuszku. – Jak to przeskoczyć? Jak naukowiec ma przeżyć? – Brecht mówił: najpiew żarcie, potem moralność.

Dodatkowa trudność sytuacji – być może jedyna właściwa - polega na tym, że byłoby wielkim wyzwaniem, osobiście i społecznie czy wręcz cywilizacyjnie, naukowo zajmować się np. pytaniem o lewitację. I nie chodzi tu o konformizm środowiska naukowego, lecz o spójność oraz efektywność poglądu na świat, w którym takie tematy byłyby podejmowane. Wobec aktualnego stanu naukowej wiedzy wydaje się to nierozsądne. Ale tak naprawdę, to my nie wiemy, gdzie leżą granice absurdu. Być może leżą one w nas. – Cóż można jeszcze powiedzieć? Naukę trzeba rozwijać, nie ma sensu być jej przeciwnikiem, a ona sama, tak jak dotąd, będzie rozsadzać swoje granice. – Trzeba też uprawiać filozofię, akademicko ale także osobiście, intymnie, każdy na swój sposób oraz uświadamiać sobie strukturę i granice własnego światopoglądu, aby odróżniać swoje stanowisko od innych (i od swego wczorajszego stanowiska). Wiadomo, że możemy i mamy być rozsądni, rozumni, racjonalni, ale wcale nie jest ewidentnie jasne, na czym polega rozsądek zdrowy, a „rosnący”. Wydaje się przy tym, że złoty środek wcale nie leży po środku.

Co to znaczy, że granice absurdu mogą leżeć w nas? – Patanjali, jak go rozumiem – przetłumaczę to na jakiś współczesny obraz – uważa, że nasza świadomość przypomina suftware zainstalowane na hardware. Gdy nie ma software, to nie widać hardware. Ale gdy software jest niedorobione, to możemy mieć błędne pojęcie. Raz, najpierw sądzimy, że nasze software to my. Dwa, że z pomocą software tworzymy hardware. Patanjali podpowiada uszlachetnianie software, a następnie redukcję software. A i tak zawsze coś zostanie. Ale najważniejsze, że to, co zostaje, to rdzeń bycia. – W międzyczasie zaś możemy być leccy jak piórko.

Czy naukowcy są szczęśliwsi od reszty ludzi? Gdyby tak było, to powiedziałbym, że właśnie tędy droga. Skoro tak nie jest, to powiem, że trzeba myśleć samodzielnie. Każdy człowiek samodzielnie. Bo na tej drodze nie jeżdżą autobusy MPK. Choć czasem może pomóc w drodze ktoś taki jak św. Krzysztof lub Sokrates. - Generalnie jednak, o ile naprawę komputera możemy zlecić do wykonania serwisowi, to "ulepszenia" samego siebie jest wykonalne wyłącznie osobiście.

Zob. też hasło „Ciało ludzkie” w w/w internetowej wersji PEF. Ono jest przedstawieniem niektórych słupów granicznych myślenia filozoficznego europejskiego, nie tyle chrześcijańskiego, lecz, co ważniejsze, dającego podporę myśleniu laickiemu.

To, co piszę jest, owszem, wyrazem mojej wiary w boga, "cuda" i miłość, ale także wyrazem teoretycznej i praktycznej otwartości na wielkość i wspaniałość natury.
 

na górę